Marta Rayss: Klimat tych zawodów jest niepowtarzalny.

Dodane przez n_admin - pon., 12/19/2022 - 10:35
Marta Rayss ukończyła w tym sezonie trzy „połówki” IRONMAN organizowane w Polsce. Imponowała wysoką formą, dwukrotnie stając na podium. Wywalczyła również sloty na tegoroczne Mistrzostwa Świata IRONMAN 70.3 w St. George oraz ich przyszłoroczną edycję w Finlandii. Zapraszamy do przeczytania wywiadu, którego udzieliła nam jeszcze przed startem w MŚ w USA.

Gratuluję ukończenia wszystkich trzech edycji IRONMAN 70.3 w Polsce w minionym sezonie. Tegorocznym hasłem przewodnim IRONMAN Poland był "Rok marzycieli". Czy te udane występy były jakimś nadrzędnym celem na ten sezon? Skąd pomysł, by wystartować w każdej z trzech lokalizacji?

Dziękuję! Dystans IRONMAN 70.3 jest mi zdecydowanie najbliższy, dlatego go wybieram, a logistyka startów w Polsce jest na tyle prosta, że grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Kalendarz startów w tym sezonie umożliwił mi udział we wszystkich trzech imprezach pod szyldem IRONMAN, ale do głowy mi nie przyszło, że wszystkie będą dla mnie tak szczęśliwe i dadzą szansę na udział w Mistrzostwach Świata w tym i w kolejnym roku. Faktycznie, okazał się to być dla mnie spełniony „Rok marzycieli”.

Czym jest dla Pani triathlon i kiedy, w jakich okolicznościach rozpoczęła Pani swoją przygodę z tą dyscypliną? Czy wcześniej uprawiała Pani jakiś sport amatorsko, a może zawodowo?

Triathlon to moja największa pasja, właściwie zaryzykuję stwierdzeniem, że to styl życia. W 2016 r. kupiłam swój pierwszy rower szosowy i okazało się, że żadna z moich koleżanek nie jeździ sportowo, więc jedyną szansą na jazdę w jakimś towarzystwie było załapanie się na koło grupy kolegów, którzy akurat planowali lekki rozjazd. Tych okazji nie było jednak zbyt wiele, a ja miałam wrażenie, że sabotuję im trening, ponieważ muszą na mnie czekać. Wtedy przyjaciel powiedział mi o treningach indoor w jednym z wilanowskich klubów fitness, używając argumentu, że tam „nikt mi nie odjedzie” i nie będę musiała nikogo gonić. Poszłam na te zajęcia i już zostałam. Prowadził je wtedy Mikołaj Luft, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. W kolejnym sezonie pojechałam z Mikołajem na obóz triathlonowy na Majorkę, który organizował Piotr Sauerland i zakochałam się w triathlonie. 

Nigdy nie uprawiałam sportu zawodowo, poza jednym epizodem w wieku szkolnym. Jako bardzo młoda dziewczyna byłam zawodniczką Gwardii Olsztyn. To były czasy (wczesne lata 90.), w których dzieciaki nie miały współczesnych rozrywek i uprawiały sport. W szkole średniej odpuściłam i już nie wróciłam do sportu na poziomie zawodniczym, ale rekreacyjnie zawsze coś robiłam – tenis, narty, sporty siłowe i niezmiennie moje ukochane bieganie.

Czy zatem bieganie można uznać za Pani najmocniejszą konkurencję w triathlonie?

Tak, tam czuję się mocna. Pływam raczej poniżej oczekiwań, o rowerze nawet nie wspomnę, więc jedyne co mi pozostaje, to gonić na biegu. To jest taki stan, w którym przestaję myśleć, nie zastanawiam się, nie patrzę na zegarek, nie trzymam założeń, po prostu lecę i produkuję endorfiny. Z utęsknieniem czekam na moment, w którym będę mogła osiągnąć taką „nirvanę” w pozostałych dyscyplinach.

Ukończenie trzech zawodów IRONMAN 70.3 w jednym sezonie wymaga dużej dyscypliny. Jak łączy Pani systematyczne treningi z pracą?

To jest w tym sporcie najtrudniejsze. Zawodowo jestem dość mocno zajętą osobą i nie ukrywam, że pogodzenie treningów z pracą jest wyzwaniem. Paradoksalnie jednak, IRONMAN 70.3 to dystans, w którym liczba godzin treningowych nie jest aż tak duża i z sezonu na sezon jest mi zwyczajnie łatwiej – tutaj nieocenioną rolę odgrywa mój trener, Jakub Czaja, który dba o to, aby treningi były jak najbardziej efektywne. 

Na szczęście żyjemy w czasach, w których pracować mogę o różnych porach i w różnych miejscach. Pandemia sprawiła, że przedefiniowaliśmy sposób pracy. Dodatkowo, mój szef też jest triathlonistą, co, nie ukrywam, znacznie ułatwia mi godzenie treningów z obowiązkami zawodowymi. On zna te logistyczne dylematy i nie muszę się z nich tłumaczyć.

Drugie miejsce w swojej kategorii w Warszawie, trzecie w Gdyni i czwarte w Poznaniu. Jaka jest tajemnica sukcesu i klucz do utrzymania wysokiej formy przez cały sezon?

Ten sezon faktycznie okazał się być dla mnie szczęśliwy, mimo że na taki się nie zapowiadał. Miałam kilka przygód, które mogły skutecznie pokrzyżować moje plany startowe - najpierw złamana noga, potem kraksa na treningu i w efekcie złamana kość śródręcza na dwa tygodnie przed ważnym startem. To był dość długi sezon i ze startu na start zmieniały się priorytety. Podczas zawodów Citi Handlowy IRONMAN 70.3 Warsaw zdobyłam slota na Mistrzostwa Świata IRONMAN 70.3 w St. George i tak naprawdę dopiero wtedy ten sezon się niejako ułożył. 

Myślę, że w sporcie na poziomie amatorskim nie trzeba się specjalnie martwić o utrzymywanie formy przez dłuższy czas. Ważna jest głowa, która w pewnym momencie może zwyczajnie powiedzieć „dość”. Wtedy trzeba zejść z obrotów i odpocząć, by ponownie złapać głód. W moim przypadku wszystkie trzy starty okazały się być szczęśliwe, nie miałam problemu z motywacją, a to bardzo pomogło w realizowaniu założeń treningowych. Jak robisz coś i widzisz efekty, to jest zwyczajnie dużo łatwiej znosić pewne obciążenia.

Proszę o porównanie zawodów IRONMAN 70.3 w Warszawie, Gdyni oraz Poznaniu. Które najbardziej przypadły Pani do gustu i dlaczego?

Wszystkie były super i trudno jest je porównać. Warszawę lubię bardzo, ponieważ jest szybka i właśnie tam zrobiłam swoją życiówkę na tym dystansie. Gdynia jest na stałe w moim kalendarzu startowym, bo klimat tych zawodów jest niepowtarzalny. Świetni ludzie, środek lata, same dobre wspomnienia. Poznań też okazał się świetnym miejscem na rozegranie tych zawodów – super jezioro, fajna trasa rowerowa… Biegowo dosyć wymagający, ale ja akurat to lubię.

Wiemy już, że IRONMAN 70.3 to Pani ulubiony dystans, a jak wygląda sprawa z pełnym IRONMAN?

Mam na koncie start na pełnym dystansie w 2021 r. we Włoszech (IRONMAN Italy). W przyszłym roku planuję wystartować w IRONMAN Hamburg, więc Gdynia musi na razie poczekać, ale może w 2024 się uda - kto wie?

To gdzie w takim razie zobaczymy Panią w Polsce w najbliższym sezonie?

Z uwagi na zaplanowany start w Hamburgu, nie uda mi się niestety wziąć udziału w zawodach w Warszawie i bardzo nad tym ubolewam. Gdyni natomiast nie odpuszczę i zamierzam się tam w sierpniu pościgać ponownie na „połówce”.

Nie wiem niestety, czy uda mi się wystartować w Poznaniu, ponieważ tydzień wcześniej są Mistrzostwa Świata IRONMAN 70.3 w Lahti, ale nie mówię „nie” – zdarzało mi się już startować tydzień po tygodniu na tym dystansie. Potrzebna będzie więc konsultacja z trenerem i wtedy podejmiemy decyzję. 

W takim razie, życzę powodzenia w realizacji celów i dziękuję za rozmowę. 

SPONSOR TYTULARNY

PARTNER GŁÓWNY

SPONSOR OFICJALNY

SPONSORZY

PARTNERZY MEDIALNI